Historia ta wydarzyła się za panowania króla czeskiego Jana Luksemburskiego, który w 1334 roku zezwolił mieszczanom Bystrzycy Kłodzkiej na wolne wybory rady oraz wójta. Tym pomysłem poróżnił mieszkańców, tak dalece, że niejeden nos został złamany i niejeden ząb wybity. W końcu jednak za sprawą fortelu, wójt został wybrany. Ogłoszono, bowiem konkurs, że wójtem zostanie ten z kandydatów, któremu uda się najeść przy pomocy specjalnie, w tym celu wykonanych 1,5 m łyżek. Kandydaci ni jak z tym utrudnieniem nie mogli sobie poradzić. Znalazł się jednak spryciarz, który zwrócił się do swojego sąsiada z propozycją:
-„ Po co się mamy męczyć! Zróbmy tak, że ja będę karmił Ciebie moją łyżką, a Ty mnie swoją”.
Pomysłodawca został zwycięzcą. Co zrobili inni kandydaci na to stanowisko? Gdybym powiedział, że grzecznie poszli do domów nikt, by w to nie uwierzył. Przecież od wieków swoje niepowodzenia, niejeden z panów topi w alkoholu. Tak było i tym razem. Gorzałka jednak nie złagodziła goryczy porażki. Kiedy wybiła północ, karczmarz wyprosił podpitych gości. Jeden z pijanych kandydatów na wójta wracając do domu wpadł, zataczając się na kurnik i swoją złość wyładował na Bogu ducha winnym kogucie. Kopnął go z taka siłą, że ten wzbił się wysoko w powietrze, zatoczył koło na Ziemią Kłodzką i usiadł na stoku Śreniaka w okolicach Międzygórza.
Można go tam dzisiaj zobaczyć, idąc czerwonym szlakiem z Międzygórza na Śnieżnik. Skrzywdzony kogut do dzisiaj pamięta odór alkoholu zmieszany z zapachem tytoniu. W księżycowe noce budzi się do życia i przelatując nad Ziemią Kłodzką, wypatruje podpitych mężczyzn. Biada, jeśli któregoś zauważy. Spada mu wtedy z impetem na głowę i dziobie, dziobie Go zapamiętale.
Teraz już wiecie, drogie panie, dlaczego Wasi mężowie po pracy wracają czasem do domu w opłakanym stanie. Nie róbcie im awantur, raczej zaopiekujcie się nimi troskliwie, bowiem niechybnie zostali napadnięci przez mściwego kłodzkiego Koguta.
Legenda z książki Richarda Kuhnau z 1929 roku – Gazeta Wrocławska 31.03.2000r.