Podobno niegdyś okropnie rozgniewane diabły tym, że panu Stworzycielowi udała się piękna Ziemia Śląska, postanowili nabałaganić trochę i zniszczyć jak najszybciej Jego dzieło. Postanowili zasypać całą krainę, aż po Wrocław kamieniami. Czasu mieli jednak niewiele- od wiosennego zrównania dnia z nocą do Nocy Świętojańskiej. Gdy więc zaszło słońce, zaczęli nosić worki z kamieniami i formować z nich potężne usypisko. Tak powstała góra, którą dziś zwą Śnieżką, wraz z całym pasmem Karkonoszy. Praca była bardzo ciężka, sił ubywało, więc następne góry wychodziły im coraz niższe i nie tak dokładne.
Na przykład jeden z krańców Gór Stołowych oderwał się od głównego pasma i sterczy jak ostroga. Góry Bialskie stanęły nie w tym kierunku, co inne, a przy Górach Bardzkich pękł diabłom worek i dlatego są one w pewnym oddaleniu – już na północy. Na szczęście nadeszła Noc Świętojańska. Niedługo po północy zapiał kur i czarci musieli zaniechać swojej niszczycielskiej pracy. W ostatniej chwili w złości porozrzucali jeszcze gdzieniegdzie kamienne kopce. W ten sposób między owymi górami uformowała się całkiem zgrabna dolina, zwana dziś – Kotliną Kłodzką.
Na podstawie: Echo Ziemi Kłodzkiej Nr 14 (1998)